Szkoła Ludzi z Pasją VI
Szkoła Ludzi z Pasją VI
Jakub Malisz jest uczniem klasy 3a. Skromnie stwierdza, że nie wyróżnia go żaden wyjątkowy talent. My jednak znamy go jako człowieka wysokiej kultury, niezwykle eleganckiego i uprzejmego. Bierze udział w konkursach historycznych, które poszerzają Jego wiedzę, jednocześnie rozsławiając naszą szkołę.
Brukowiec: Pierwsze pytanie, a zarazem powód zaistnienia tego wywiadu dla „Brukowca” : jakie są Twoje pasje i jak wpływają one na Twoją aktywność szkolną?
J.M: Lubię chodzić do szkoły. Po prostu lubię. To chyba jest mój sekret, który umiejscowił mnie tu, gdzie teraz jestem i jednocześnie jest to jedna z moich pasji. Warto zaznaczyć, że nie zawsze tak było. W szkole podstawowej miałem masę problemów z nauką, ponieważ nie lubiłem czytać, pisać i liczyć. Można wręcz powiedzieć, że jak wielu moich ówczesnych równolatków, wypowiedziałem szkole „świętą wojnę”. A był to- jak każda walka podjęta z systemem- długi i wyniszczający bój z wieloma ofiarami. Mówiąc to mam na myśli moje oceny, ale i coś, co ciąży mi aż do dziś czyli bezlitosne, niedające się załatać luki i braki w wiedzy. Tak… zmora każdego nie-do-końca-konsekwentnego ucznia. Cóż, pewną tego konsekwencją był fakt, że nawet ze swojego absolutnie ulubionego przedmiotu- historii- notorycznie zbierałem słabe stopnie. Z obecnej perspektywy zabawnie się to wspomina, gdyż planowałem wtedy pójście do najbliższego gimnazjum, potem technikum, a następnie prowadzić radosne życie pracownika fizycznego. Przełomem, zarówno w nauce historii, jak i w mojej edukacji było rozpoczęcie nauki w tym wspomnianym wcześniej, wybranym z pobudek geograficznych ( oddalenia od domu, nie dziedziny nauki) gimnazjum. Udana klasa, wielkość szkoły ( w momencie mojego naboru 98 uczniów) oraz, co chyba najważniejsze, wsparcie pedagogów, kontynuowane przez profesorów Jedynki- to czynniki, które skłoniły mnie do uznania wartości systematycznej pracy, przynajmniej w fascynującej mnie dziedzinie. Już na etapie gimnazjum brałem udział w konkursach historycznych i WOS-owskich, ponieważ, jak się okazało , przedmioty te są ściśle powiązane, a do tego równie łatwo przychodzi mi ich przyswajanie. A teraz jestem, wiedziony pasją i prywatnym zainteresowaniem, u progu matury. Z jednej strony jest to koszmar, ale i drzwi wiodące do dalszego etapu edukacji, a co może istotniejsze, także w dorosłość.
B: W perspektywie Jedynki, trudno nie powiązać Cię z postacią Twojej siostry, naszej absolwentki, obecnie zajmującej się muzyką. I tu pojawia się drugie pytanie, dlaczego Twoja pasja to nie muzyka?
J.M: Rzeczywiście, moja siostra, jak i zresztą mój tata, zajmują się muzyką. Oboje starali się mnie namówić na podobną do swojej karierę. No i jesteśmy w punkcie, w którym powinien paść rzeczowy, dobrze skrojony argument, wyjaśniający moją decyzję. Problem w tym, że nie istnieje takie wyjaśnienie. Jak wspomniałem, kiedy byłem młodszy, edukacja i rozwój osobisty nie były dla mnie istotne, a to właśnie w takim wieku należy podjąć decyzję o karierze muzycznej. Ja, jako asertywny (i leniwy) młody człowiek konsekwentnie odmawiałem kolejnym namowom. Będąc szczerym, powiem, że do dziś pluję sobie w brodę w związku z tym podejściem do edukacji muzycznej. Potem, kiedy sam zacząłem dostrzegać plusy wykształcenia muzycznego, podjąłem kilka prób nauki gry, to na perkusji, to na pianinie, ale były one skazane na niepowodzenie. Po pierwsze: nie miałem podstaw wykształcenia „okołomuzycznego”, po drugie: brakowało mi( i dalej brakuje) konsekwencji w postanowieniach. Ja do nauki potrzebuję systemowego przymusu, jaki, w pozytywnym znaczeniu, roztacza nad uczniem szkoła czy to powszechna, czy to muzyczna.
B: No dobrze. Zatem istotne jest dla Ciebie wykształcenie powszechne, jak to określasz i związane z historią. Ale co dalej, po szkole średniej?
J.M: Matura, jeśli mam być precyzyjny. Zakładam jednak, że chodzi o trochę dalszą perspektywę. Wiąże się to z wynikiem rzeczonego egzaminu, ale zakładając pomyślne jego zdanie, planuję studiowanie prawa. Co do ośrodka naukowego, praktycznie pewniakiem jest Uniwersytet Wrocławski. Rozważałem, co prawda, całkiem zresztą niedawno, studia zagraniczne. Ciekawą ofertę dotyczącą np. historii, ma Uniwersytet w Maastricht ,czy spoglądając półkę wyżej, Oxford. Pomijając jednak poziom i trudność dostania się, są to ośrodki znacznie jednak oddalone od rodzimego Jaworzna. Co jednak ważniejsze, ostatecznie zdecydowałem, że wolę studiować prawo, a nie- jak pierwotnie zakładałem- historię. Prawo krajowe z oczywistych przyczyn powinno się studiować w państwie przyszłej praktyki, a zatem Polska. Dlaczego natomiast Wrocław? Jest to po pierwsze piękne miasto, ale, znacznie dla mnie istotniejsze są rady samych praktyków prawa, którzy polecają Wrocław jako ośrodek z kompetentną kadrą i mało nasyconym rynkiem.
B: A zatem nie pozostaje nic innego, jak tylko życzyć Ci powodzenia w realizacji ambitnych planów i zachowania dobrych wspomnień z naszego Liceum. Do zobaczenia!
J.M: Ja ze swojej strony pragnę podziękować za możliwość udzielenia tego krótkiego wywiadu oraz wyrazić nadzieję na jeszcze większe sukcesy uczniów Jedynki w dziedzinie dziennikarstwa. Do widzenia.